3 listopada 2011

Tuszowy post

Zapewne nie ja jedna uważam, że tusz do rzęs to kosmetyk wręcz niezbędny w kosmetyczce.
Mam już swojego ulubieńca – Maybelline Colossal Volum, ale czasami testuję inne maskary. Prócz tej i znanych oraz drogich jak Lancome, Clinique czy Estee Lauder żaden inny nie spełnia moich oczekiwań. Moje rzęsy są raczej długie i kręcone, jednak strasznie mi wypadają i są bardzo przerzedzone. Zależy mi zatem aby optycznie zwiększyć ich objętość i je pogrubić. Jak już się domyślacie idealne szczoteczki do tego to te największe z najbardziej gęstym włosiem. Myślałam, że Maybelline nic nie przebije, ale się myliłam. 
W drogerii znalazłam maskarę Rimmel Volume Flash Scandaleyes Mascara. 

Niska cena (niższa niż Maybelline Colossal Volum) i chęć przetestowania nowości spowodowały, że zabrałam ją ze sobą do domu. Jej szczotka jest ogromna! Większa niż mój ulubieniec posiada.
Ja lubię takie szczotki, choć wiem, że wiele z Was woli mniejsze ponieważ są łatwiejsze do okiełznania i nie brudzą okolicy oczu.

Porównanie Maybelline i Rimmel
Co o samym tuszu? Używam go z przerwami od kilku tygodni i jego działanie mi odpowiada. No bo co więcej można powiedzieć o tuszu :) Jest czarny, długo się utrzymuje, póki co nie kruszy się (choć zauważyłam u siebie przypadłość, że większość tuszy pod wieczór jednak troszkę brudzą moją twarz). Co do sklejania rzęs to nigdy nie miałam z tym problemu bo są sposoby na to aby je rozdzielić, ale nie wydaje mi się aby ten tusz stwarzał duże problemy. Na tą chwilę zauważyłam dużą ilość grudek, ale sądzę, że każdy tusz do rzęs musi się „przyjąć” i nabrać trochę „tlenu” aby jego konsystencja stała się perfekcyjna.

Jak już jestem w temacie tuszy do rzęs to muszę wspomnieć o niewypale, jaki trafił mi się trzy miesiące temu. Kto zna ten tusz, ten wie ile pochlebnych opinii można znaleźć w Internecie.
http://www.rimmellondon.com/pl/sites/rimmellondon.com.pl/files/imagecache/rimmel_products_pictures/product_366_packshot.jpg
Po przeczytaniu tego posta już wiecie dlaczego za nim nie przepadam. Tak, chodzi o szczoteczkę. Jest masakrycznie mała i na dodatek plastikowa/gumowa. Ja preferuję wyłącznie typowe włosiaste szczoteczki. Oczywiście kupując tusz do rzęs zapomniałam (o dziwo!) zajrzeć do środka aby przekonać się czy szczoteczka będzie mi odpowiadać. Niestety, tak bardzo rozdziela rzęsy, że puste placki za bardzo rzucają się w oczu. Nie lubię tego efektu. No i nie powiem czy tak bardzo mocno podkręca rzęsy ponieważ moje są już wystarczająco podkręcone. Kupiłam przysłowiowego kota w worku dla mnie oczywiście, bo domyślam się, że jest dużo fanek tego tuszu.

4 komentarze:

  1. ojj jutro lece po niego do drogerii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Collosal, ale pod koniec dnia piekły mnie po nim oczy. A szczoteczka z Rimmela jest gigantyczna.

    OdpowiedzUsuń
  3. hehehe Rimmel Sexy Curves to jak na razie mój numer 1 ;D Do moich rzęs ta mała szczoteczka jest idealna. A ta duża szczota (chyba większa od Super Shocka nawet!) mnie przeraziła ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rimmel Sexy Curves jest świetny
    Musze wypróbowac ten żółty z Maybelline

    OdpowiedzUsuń