27 lipca 2011

Relax time

Co robię gdy nudzę się wieczorem jak mops? Urządzam sobie mini spa w zaciszu własnej łazienki!
Uwielbiam po ciężkim dniu zmyć z siebie makijaż, użyć peelingu drobnoziarnistego i nałożyć jakąś fajną maseczkę nawilżającą. Twarz od razu jak nowa! Pamiętam oczywiście o kremie nawilżającym ;)

No ale skoro dopieszczam twarz to muszę także zadbać o włosy, które niestety ostatnio są w opłakanym stanie. Po umyciu ulubionym szamponem z Nivea czas na maseczkę! Skończyłam tym samym maseczkę do włosów słabych i ze skłonnością do wypadania Biovax. Zastanawiam się czy nie wypróbować teraz tej dla włosów ciemnych bądź dla włosów przetłuszczających się.. . Owinęłam głowę czepkiem termalnym oraz dodatkowo ręcznikiem i zapakowałam się pod prysznic. Do złuszczenia skóry ciała użyłam pomarańczowego peelingu z Joanny, który niestety prócz świetnego zapachu nie działa rewelacyjnie, więc chcę go jak najszybciej wykończyć. Zwłaszcza, że mam jeszcze ten z Bielendy do użycia.

Żeby zachować tą aurę aromaterapii użyłam do golenia pianki z Wilkinsona o zapachu owoców leśnych! Mmmmm... raj na ziemi! Na koniec umyłam całe ciało olejkiem do kąpieli z Nivea (o którym nie raz wspominała YT-owa Nissiax83), które uwielbiam za swoje działanie i zapach. Jest na wykończeniu, ale nie przejmuję się tym zbytnio bo już w kolejce czekają na mnie dwa żele z Avon.

Na koniec tego relaksującego i przyjemnego wieczoru wklepałam balsam do ciała a właściwie spray z The Body Shop oraz potraktowałam swoje stopy grubą warstwą kremu.
Zapomniałam dodać, że uwielbiam zmywać Biovax z włosów i jeszcze przez długi czas czuć ten zapach na włosach!

Jestem teraz czyściutka, świeżutka, gładziutka i pachnąca! :P

... so fresh, so clean!...

25 lipca 2011

Czy chcę kuferek?

Ostatnio nie mogę ogarnąć własnego pokoju. Totalnie nic mi się nigdzie nie mieści a najgorzej jest z ubraniami, dla których brakuje mi co najmniej dwóch półek. I tak sobie pomyślałam, że mogłabym wygospodarować miejsce przenosząc część kosmetyków i kolorówkę do np. kuferka kosmetycznego :)

Jako, że zbliżają się moje urodziny to wymyśliłam sobie, że poproszę o właśnie coś takiego, tylko zastanawiam się czy warto? I czy mi się przyda?

Rozglądam się za takim modelem:
Źródło: http://allegro.pl/ca3b-kufer-kuferek-na-kosmetyki-b-duza-kosmetyczka-i1727287648.html

Zastanawiam się tylko czy funkcjonalny jest ten kuferek. Jako, że trzymałabym tam wszystkie swoje kosmetyki do makijażu to musi to być solidna rzecz bo planuję codziennie go otwierać. Nie mam dużo kolorówki, więc nie martwię się, że coś może się nie zmieścić. Makijaż i tak póki co wykonuję na podłodze, zatem wygodniej by było sięgać po kosmetyki z kuferka niż z szafki.

Myślę, że plusów znalazłoby się jeszcze więcej, jednak bardziej zależy mi na minusach. Jeżeli któraś z Was miała styczność z kuferkiem i mogłaby się wypowiedzieć na ten temat to bardzo proszę - komentujcie. Co Wy o tym sądzicie? Będę zadowolona czy nie?

Rozdania, rozdania, rozdania...

Rzadko biorę udział w rozdaniach na blogu. Wiąże się to z tym, że chyba po prostu nie wierzę w swoje szczęście :) Ale w tych dwóch o których mowa poniżej musiałam obowiązkowo wziąć udział.
Nie tylko dlatego, że uwielbiam te blogi, ale nagrody są bardzo ciekawe i wyjątkowe.
Zobaczcie sami!

Rozdanie u Iwetto!



Rozdanie u nissiax83!

19 lipca 2011

Burt's Bees Lemon Butter Cuticle Creme

Tego produktu nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Masełko do skórek Burt’s Bee Lemon Butter Cuticle Creme to już rozsławiony w Internecie produkt.
Zatem nie będę opisywać  dokładnie jego zastosowania i działania a skupię się na moich spostrzeżeniach i opinii. O samym masełku można przeczytać na Wizażu, na blogach innych dziewczyn oraz na YT.
Produkt do skórek jak każdy produkt do skórek ma nawilżać/natłuszczać okolicę paznokcia i Burt’s Bees radzi sobie z tym znakomicie. Od pierwszego użycia zaobserwowałam, że skórki przestały być suche a przyjemnie gładkie i mniej widoczne. Masełko wydaje się być tłuste i faktycznie jak nałożymy je na palce to przez chwilę radzę unikać dotykania innych przedmiotów, ale produkt za to szybko się wchłania. Nie spływa jak to robią olejki.
Produkt w opakowaniu ma konsystencję stałą, ale w kontakcie ze skórą automatycznie się topi i nie ma problemu z nałożeniem go na palce. Jest strasznie wydajny! Używam swojego codziennie kilka razy nawet a dopiero teraz widać lekkie wgłębienie. To duży plus.

Prócz właściwości pielęgnacyjnych zauważyłam, że masełko świetnie łagodzi podrażnienia.
Mam tendencję do skubania skórek i rozrywania skóry  wokół paznokcia w związku ze stresem i zdenerwowaniem. To taki mój brzydki nawyk, którego nie potrafię zwalczyć. Jak tylko pojawiają się jakieś rany krwawe bądź brzydko mówiąc „doskubałam się” do żywego mięsa smaruję to miejsce masełkiem Burt’s Bees i uwierzcie mi rezultaty widać od razu! Zaczerwienienie znika i rana bardzo szybko się goi! Nic nie boli, nie szczypie i podrażnienia znikają. Niesamowite! Prędzej musiałam chować dłonie bo wstydziłam się swoich nieestetycznie wyglądających palców.
Zapach jak można się domyśleć po nazwie produktu to taka kombinacja cytrusów, ale delikatna. Nie powinno nikogo drażnić. Zapach utrzymuje się na palcach.
Opakowanie jest poręczne i metalowe. Może na początku ciężko się otwiera, ale to kwestia wprawy i z czasem opakowanie już nie robi psikusów. Moje masełko trzymam w torebce i dzięki opakowaniu przykleja się do magnesów zamykających niektóre kieszonki :) Także zawsze wiem gdzie jest.

Może przejdźmy do wad…. Których tak naprawdę nie zauważyłam. Nie dostrzegłam niczego co by mi się nie podobało, źle działało czy odrzucało. Jest ok. Polecam.

4 lipca 2011

"Przeprosiłam się" z pudrem z Sephory

Miałyście kiedyś tak, że nowo zakupiony produkt nie spełnił Waszych oczekiwań? Zdecydowaliście się go odłożyć na bok z grymasem na twarzy, że to kolejny raz kiedy zmarnowałyście tylko pieniądze i pewnie trzeba będzie komuś oddać lub odsprzedać? No właśnie, ja miałam tak często ponieważ robiłam zakupy pochopnie, bez namysłu czy sprawdzenia.
A ile z tych produktów wróciło do łask?
Ja zawsze daje kosmetykom drugą szansę. Czasem nawet trzecią i czwartą :)
Tak też było z pudrem z Sephory. Kupiłam go "dla spróbowania". Potem żałowałam bo był dla mnie za drogi i nie dobrałam odpowiedniego koloru. Przeleżał w mojej szafce chyba pół roku aż sięgnęłam po niego ponownie chyba tylko dlatego, że mój ulubiony prasowany puder z Inglot był za ciemny i wszystkie inne mnie nie zadowalały.
To zadziwiające jak nagle okazał się on być idealny dla mnie :) Tak intensywnie go używam od kilku miesięcy, że sięgnął dna i już zastanawiam się czy nie kupić kolejnego opakowania. Sprawdza się u mnie doskonale.




Puder z Sephory jest bardzo delikatny i dzięki temu, że jest drobno zmielony ładnie wtapia się w skórę powodując, że cera staje się miękka i aksamitna. Nie odznacza się jak to lubi robić najtańszy podkład na rynku z Rossmanna - Synergen. W opakowaniu może wydawać się ciemny, ale tak na prawdę to na twarzy nie jest aż tak widoczny. Według mnie utrwala dobrze makijaż.
Niestety nie pamiętam ceny, ale Sephora ostatnio ma dużo promocji, więc można się nad nim zastanowić.